piątek, 4 listopada 2016

Biliana Voutchkova – The Modus Of Raw, The Violin Of Voice


Biliana Voutchkova wzięła się z nieba, a muzykiem została w momencie swoich narodzin. Kształcona muzycznie na ziemi ojczystej, bułgarskiej, doskonaliła się po wielokroć na ziemi amerykańskiej. Dziś dociera z kosmopolitycznego Berlina i ma dla nas niezwykły prezent. Modus Of Raw. Skrzypce i głos.




Czas i miejsce zdarzenia: Poschiavo, Szwajcaria, u podnóża Alp. Lipiec 2015r. Trzytygodniowa rezydencja.

Człowiek i instrumenty: Biliana Votchkova, skrzypce i głos.

Efekt wydawniczy: Siedem fragmentów opatrzonych tytułami, wydanych na krążku Modus Of Raw (Evil Rabbits Records, 2016). Na pięknej, oryginalnej okładce informacja, iż zamieszczona tu muzyka, to kompozycje Biliany. Obcując z dźwiękami, mamy wrażenie, iż muzyka ta została skomponowana w drodze improwizacji, a odium Evana Parkera improwizującego solo na saksofonie sopranowym będzie dla nas – przynajmniej w warstwie dramaturgicznej - istotnym punktem odniesienia. Uwaga porządkowa: pięć pierwszych fragmentów trwa tyle samo minut, co dwa finałowe, stanowiąc istotne przygotowanie do eksplozji dwuetapowego zakończenia tej opowieści. Prześledźmy je wszystkie, fragment po fragmencie

EnterWejście do groty, w oparach nierzeczywistości, budowanej szorstkim, niebanalnym soundem instrumentu strunowego. Niczym Panna, która czeka na swojego wyzwoliciela. Dźwięk dobywany ze strun skrzypiec łączy się z dźwiękami wydawanymi przez usta. Zniechęca jednak adoratora, choć list pożegnalny grzęźnie w gardle.

Modus Of Raw – Biliana gra … nie dotykając strun. Tańczy nad gryfem, rozmawia ze swoim głosem wewnętrznym, toczy spór, który nie ma prostego rozwiązania. Struny grymaszą, ale skrzypaczka świetnie się czuje sama ze sobą. Ów dyskretny urok samotności sprawia, iż odrzucony kochanek idzie w błogą niepamięć.




Song Of Anxiety – A jednak skrzypce, ich dźwięk, delikatny skowyt, radosny, choć ze łzami w oczach, kroi rzeczywistość na nierówne połowy, szukając punktów odniesienia w dalekiej przeszłości. Opary pogłosu, dodatkowej przestrzeni budują niezbędny dystans. Biliana łamie to pozorne piękno ostrym pasażem, wprost z rozgrzanego gryfu. Zdaje się, że skrzypaczka ma w rękach jednak instrument dęty. Sonoryzuje! Jej głos ostrożnie się łamie, jakby przepraszał za wszystkie chwile zwątpienia, plecie żałobną pieśń, która niezwłocznie zmienia konwencję. Szczotkowanie gładkiego „z” i złowieszcze skrzypienie odnajduje zakończenie tej opowieści.

Memory Imprints – Problemy z pamięcią, tłumione wyzwiska, konflikt z nieistniejącym, w posmaku mnemonicznej agresji. Tylko wyciszenie emocji może uratować ten ulotny moment dyskomfortu. Znów potrzebna jest wymiana poglądów z głosem wewnętrznym, przekomarzania i utarczki bez punktu odniesienia. Skrzypce brzmią jak flet i to tylko podkreśla dysonans poznawczy.

Chaos & Beauty – Krótka, zwarta, subtelna epistoła, gdy depresja sięga już dna, a skrzypce polerują samo piekło. Ich dźwięk przypomina zagubioną harfę.

Gratitudes and Sorrows – Opowieść o utraconych szansach, tu właśnie nabiera rozpędu i gęstnieje. Skrzypce przypominają o swoim typowym brzmieniu. Zgoda na ten pokrętny los, może nie trzeba już zmieniać okrutnego świata. Zgrzyt, akustyczny dysonans, niczym katharsis. Znów spór się z nieobecnym o charakter konwenansu, w który popada podmiot liryczny tej historii. Wieczna piękność tylko rodzi frustrację. Próba autoakceptacji jako antidotum. Podniesiony głos, akustyczny ferment, jednak nie ma zgody się na taki świat! Potrzeba piękna, prawdziwego, niewymownego piękna! Iskry! Fajerwerki! Hałas!

Poschiavo Medley – Czas na kojące zakończenie. Przez otwarte okno dociera akustyka tego, co na zewnętrz. Ptaki, zegar wybija południe, dzwon kościelny, szmer przemieszczających się osób, po zdartym od słońca placu miasta. Skrzypce dobywają dźwięk z samego dna, macają rzeczywistość pojedynczymi akordami. Głos wewnętrzny recytuje wiersz miłosny, groteska powraca. A może ów odrzucony kochanek jednak powinien powrócić? To nie jest konieczne, ale…. mógłby. Tęsknota, charczenie, pojękiwanie, oczekiwanie… Surowe dźwięki ocierają pot ze skroni. Z ulicy, a może jednak z instrumentu, atakuje stłumiony rytm. Bębnienie, uporczywe stukanie, by odstraszyć złe duchy, by zyskać na czasie. One nie uciekną, ale będą wiedzieć, że nikt się ich nie boi. Głos kwili w bardzo niskich rejestrach, mruczy. Skowyt wiecznie niespełnionego pragnienia. Opowieść dobiega końca, jest odpowiedni moment na finalną akceptację tego marnego życia.

Modus Of Raw – niezwykła, siedmioprzystanowkowa przygoda na skrzypce solo i głos kobiecy. Niezbadane są bowiem pokłady sonorystyki skrzypiec i koherentnych odgłosów prosto z ust. Tego prostego instrumentu, który towarzyszy człowiekowi niemal od jego narodzin. A przynajmniej od kilkuset lat. I głosu, który jest częścią człowieka już bezwzględnie od samego początku. Nic wszakże by te atrybuty dźwiękowe nie znaczyły, gdyby nie stały się udziałem muzyka o niebywałej wyobraźni, wrażliwości i artystycznej bezczelności, która skutecznie chroni go przed samoograniczaniem się w żmudnym procesie budowania historii tego muzyki.




****
  
Biliana, kojarzona na ogół z muzyką współczesną, by nie rzec klasyczną, od pewnego już czasu odważnie brnie w gęste czeluście muzyki improwizowanej. Solowa płyta, która przed momentem była przedmiotem naszych eksplozji zachwytu, nie jest pierwszym jej wydawnictwem na tym polu. Jest, po części, efektem wielu już konkretnych doświadczeń i spotkań muzycznych. Dorobek wszakże edytorski tych ostatnich nie jest nadmiernie rozbudowany i z dzisiejszego punktu widzenia, nasze uszy warto – jak sądzę - zawiesić przede wszystkim na dwóch płytach. Pierwsza z nich, to duet z klarnecistą Michaelem Thieke Already There (Flexion Records, 2013), druga zaś - produkcja eksperymentalnej, portugalskiej stajni Creative Sources,  77 Kids (2015), gdzie Biliana spotyka się z altowiolinistą Ernesto Rodriguesem (szefem CS, przy okazji) oraz flecistą, klarnecistą i saksofonistą Michaelem Rabuske. Jak tylko te dwa krążki wylądują w moim odtwarzaczu, bez zbędnej zwłoki, poinformuję wszystkich o wrażeniach z odsłuchu.

Przygoda z muzyką Biliany Voutchkovej, rozpoczęta ekscytującym, wrześniowym koncertem na Festiwalu Mózgowym w Bydgoszczy, trwa w najlepsze. Ciąg dalszy na pewno nastąpi.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz